„ Ludzie…. Marka… Sukces….
Te słowa tkwią mi w głowie i które są moją inspiracją… bowiem na początku każdej drogi są ludzie oni dają początek istnienia wspaniałym Markom, a Marka daje SUKCES….
Nie miałam świadomości jak ciężka to droga i jak bardzo mocno okupiona emocjami które „łamią nam serce” i WYDAWAŁOBY się w pierwszym odczuciu… wiarę w sens dalszego działania …
Nie przypadkiem napisałam dużymi literami WYDAWAŁOBY się….
Mój artykuł poświęcam wszystkim osobom które spotkałam na swej drodze które budzą mój podziw i które były i są inspiracją nadal dla mnie, lecz które nie dowierzają lub są zmęczone moim PĘDEM odbierając mnie jako osobę, która zapomniała o złożonych obietnicach, wizjach które roztaczałam, a które miały budować Naszą wspólną MISJE…. To moja refleksja, którą chce się podzielić … myślę że dotyka to wielu osób które są zapracowane…
Kilka słów o mnie…
Odnoszę wrażenie, że już w brzuchu mamy wiedziałam co chcę robić… Rodzice wychowali mnie w obowiązku szanowania ludzi, ciężkiej pracy, konsekwencji i cierpliwości… uczyli, że „drzwi” się nie wyważa tylko otwiera … co oznacza, że jeżeli zapomnimy „klucza do drzwi” to nie obwiniamy wszystkich wokół za zaistniałą sytuację tylko rozwiązujemy problem, analizujemy i wyciągamy wnioski…
Długo nie rozumiałam tego modelu wychowania, obwiniałam rodziców za staroświeckie podejście i brak zrozumienia „czasu rzeczywistego” próbowałam uświadomić im, że takie wychowanie nie jest modelem, który pozwoli mi na realizację własnych marzeń…
Okres buntu jaki każda osoba przechodzi był i u mnie dosyć widoczny…
Dzisiaj jako dojrzała już osoba mogę powiedzieć… JESTEM WDZIĘCZNA za to „staromodne” wychowanie…
Szacunku, twardych zasad, nieulegania pokusom… tak… jestem wdzięczna choć dochowanie tych zasad to próba każdego dnia… bowiem trzymanie `’gardy” wymaga olbrzymiego treningu emocji…
Partnerstwo….
Realizując MISJE którą wybrałam i za którą podążam spotykam wielu cudownych ludzi … mądrych i bardzo inspirujących… mających swoją własną MISJE….
Rozmowy i wspólne CELE powodują, że wymieniamy się doświadczeniami i wiedzą, często łączymy siły i wzajemnie się wspieramy, ale też bardzo mocno wiąże się z tymi osobami emocjonalnie….
Emocje nie są uważam słabością, emocje to dar „czytania” odczuć to „paliwo” które daje napęd atomowy….
Niestety ogrom pracy wciąga nas w wir działań a to z kolei powoduje, że na jakiś czas tracimy kontakt, który często odbierany jest jako lekceważenie drugiej osoby lub co gorsze zaniechanie wspólnych działań i zniszczenie wizji jakie wspólnie miały być realizowane…
Jako WIZJONER uparty i nastawiony na Cel realizacji MISJI widzę działania szeroko, oceniam i dzielę pracę na elementy ważne ważniejsze i najważniejsze… dlatego biegnę, aby uchwycić te elementy… tylko po to, aby potem przystanąć i złożyć wszystkie te działania jak „puzzle” dla NAS wszystkich dla Grupy ludzi, z którymi wspólne INSPIRACJE dały WIATR w Żagle…
Brak mojej OBECNOSCI nie oznacza, że ZAPOMNIAŁAM, nie oznacza, że ODLECIAŁAM, aby samotnie działać, nie oznacza, że nie pamiętam rozmów i wspólnych działań….
Pamiętam… i dotrzymuje danego słowa i nie zapominam pomimo braku fizycznego kontaktu i obecności PAMIETAM!!!!!
Refleksja …
Bolą mnie słowa kierowane w formie zarzutu… „nie odbierasz telefonu”, „nie masz dla mnie czasu”, „nie odpisujesz na bieżąco”…
Ponieważ to nie jest wynik mojego egoizmu i braku szacunku to wynik CZASU …
WRACAM… i te osoby które to doświadczyły wiedzą, że jak WRACAM z wykonanym już zadaniem i teraz możemy już iść dalej… do CELU WSPÓLNIE… Dziękuje wszystkim tym osobom które chciały zaczekać na mnie i wykazały dużą pracę aby mnie poznać, zrozumieć, wykazały bardzo dużą cierpliwość aby dotrwać do końca … dziękuję za wsparcie i siłę… i jak ktoś powiedział i bardzo w to wierzę i zawsze wierzyłam każdy ma własny MONT EVEREST, lecz na szczyt nie wychodzi się samemu… Dziękuję wszystkim którzy wspólnie są ze mną w tej MISJI którzy czasami o 24:00 i później piszą „ hej siostro żyjesz..?” tęsknimy… to słowa które są dla mnie warte MILION DOLARÓW… dziękuje moim przyrodnim siostrom, partnerom którzy na bieżąco muszą mnie znosić, Bernadce Habdas, za wiarę w moją MISJE choć uważam że to już i WASZA Misja…. niebawem spotkamy się na SZCZYCIE wspólnie razem i jestem dumna, że mam takie osoby obok siebie … dziękuje, że trwacie i nie traktujecie mnie jak „stempla” który musi być odbijany co jakiś czas, aby „pismo” nie traciło wartości… dziękuje, że dzięki Wam jestem po prostu WARTOŚCIĄ ….
Dziękuję Wam, że JESTEŚCIE …
Wierzę w magię ludzi, dobrej energii i przesyłam Wam wszystkim słowa które Bata Pawlikowska w jednym ze swoich wywiadów przekazała a które z kolei ja otrzymałam od bliskiej memu sercu osoby Ho’oponopono
Kocham Cię…Przepraszam…. Przebacz mi… Dziękuję …
Marzena Mielczarek, wiceprezes Maragonia, Ambasadorka luksusowych marek kobiecych, Autorka projektu medycznego “Genetyczne CV. Członkini Klubu Marka jest kobietą