Home Aktualności Mobbing w pracy 2018. Nasze prawdziwe historie – kobiety. Zapraszamy do rozmów,...

Mobbing w pracy 2018. Nasze prawdziwe historie – kobiety. Zapraszamy do rozmów, debaty, współpracy

Mobbing w pracy 2018. Nasze prawdziwe historie – kobiety. Jeśli znajdujesz się w podobnej okoliczności, doświadczyłaś mobbingu, potrzebujesz wsparcia, rozmowy, odpowiedzi – napisz do nas. Nasz zespół ekspertów z przyjemnością pomoże, odpowie na każde pytanie. Klub Marka jest kobietą Businesswoman Club – Twoja silna strona kobiecości, przyłącz się, www.mjkorg.janwaski.stronazen.pl // napisz do nas: #

1917
0
SHARE

Mobbing w pracy 2018. Nasze prawdziwe historie – kobiety. Jeśli znajdujesz się w podobnej okoliczności, doświadczyłaś mobbingu, potrzebujesz wsparcia, rozmowy, odpowiedzi – napisz do nas. Nasz zespół ekspertów z przyjemnością pomoże, odpowie na każde pytanie. Klub Marka jest kobietą Businesswoman Club – Twoja silna strona kobiecości, przyłącz się, www.mjkorg.janwaski.stronazen.pl // napisz do nas: #

Przeczytaj więcej o nas, w zakładce KLUB
https://www.markajestkobieta.pl/klub-kobiety-na-fali/

Nigdy podczas mojej 20- letniej kariery zawodowej nie musiałam przed rozpoczęciem nowej pracy sprawdzać pracodawcę w Internecie.  Nigdy, bo i po co? Na pomysł bym nie wpadła, że komu jak komu, ale mi może przydarzyć się coś strasznego pracując dla firmy, dla ludzi, oddając im swoje zaangażowanie, wiedzę, ogromne doświadczenie i tak naprawdę całą siebie. Nigdy nie było takiej potrzeby!  Zawsze było dobrze, ludzie normalni, pracowicie, zaangażowani.  Do czasu, do czasu, kiedy błędem było, a właściwie brakiem wiedzy, że nie sprawdziłam firmy, do której ubiegałam się o pracę. Nową roczną/dwuletnią firmę na rynku pracy trzeba sprawdzać. Teraz to już wiem.

Ale po kolei.

Jestem już dojrzałą kobietą z wieloletnim stażem lubiącą ludzi, lubiącą z nimi przebywać i pracować. Od wiele lat na stanowiskach managerskich nauczyłam się szanować ludzi, bo bez nich nic nie osiągniemy, bo bez nich nigdzie nie dojdziemy, postawionych sobie celów nie zrealizujemy, ale razem możemy dużo. Pracując w branży gdzie klient, gość jest najważniejszy praca zespołowa to podstawa. Tylko w grupie sprostamy wymaganiom trudnego klienta. Nie ma grupy, nie ma współpracy – machina się rozsypuje. To już wiem.

Zawsze powtarzam moim współpracownikom, że mamy razem stworzyć taką atmosferę i komfort jakości pracy w firmie, żeby nam wszystkim i każdemu z osobna rano chciało się podnieść z  łóżka z radością, nie z przymusu i przemęczenia. Praca ma sprawiać radość, przyjemność, chęć uczenia się, podnoszenia kwalifikacji i podejmowania nowych wyzwań.

Pracowałam dla wielu firm w różnych branżach jako kierownik oddziału, kierownik działu sprzedaży i marketingu, jako dyrektor operacyjny i w końcu zarządzający. Zawsze lubiana i ceniona jako manager. Zawsze uśmiechnięta i pełna optymizmu, otwarta na świat.

Ale ostatnio trafiłam na dziwny przypadek, ten którego nie sprawdziłam, gdzie w firmie rządzi kobieta, która każe nazywać się Panią prezes, ale oficjalnie nie widnieje w firmie nigdzie, w żadnych dokumentach prawnych. Żona Prezesa, którego raczej nikt w firmie nie widzi i nie zna.

Taka niepisana Pani prezes, która „zarządza” firmą po swojemu, według własnej wizji, która codziennie jest inna. Jeden wielki chaos. Robi wszystko, żeby wykończyć ludzi, zatruć im życie w pracy i po pracy. Która już na dzień dobry pokazuje, kto tu rządzi. Nie żaden Dyrektor Zarządzający czy Operacyjny tylko właśnie ONA. ONA, bo to jej własność, bo to jej bogactwo. Jest wszędzie, pełno jej w każdym dziale, człowiek czuje jej oddech na plecach. Codzienne męczące maile i sms co „dzisiaj robi dział sprzedaży?”, bo właśnie tym działem przyszło mi zarządzać u tej PANI PREZES. Tzn. taki mi się wydawało, że będę tym działem kierować i uczyć nowych pracowników jak pracuje się w sprzedaży. Okazało się, że będę się tak tylko nazywać – manager ds. Sprzedaży i Marketingu, chociaż doświadczenie mam w tym duże. Miałam być zwykłym akwizytorem chodzącym po firmach i sprzedającym produkty tej Pani. W XXI wieku jeszcze w tej branży? Nie wypada, nie przystoi, wstyd.

Trzeciego dnia mojej pracy zostałam wzięta na bok i zapytana „kiedy mam zamiar wybrać się do klientów w teren, bo już za długo siedzę za biurkiem”. Byłam w szoku, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po dwóch dniach nowej pracy, nie znając jeszcze oferty firmy i jej możliwości, zalet produktów zostaję postawiona pod mur. Pada następne pytanie, „Czy Pani w ogóle poprowadzi ten dział? Bo ja tak patrzę na Panią i nie bardzo to widzę u Pani…….”

Następny szok. Już wiem, że osoby rekrutujące mnie, nie przekazały jej żadnej wiedzy na mój temat. A, że kobieta lubi poniżać pracowników, więc odważnie zaczyna i ze mną. Ale ja silna baba, nie poddaję się i wszystko wyjaśniam. Po spotkaniu z panią Prezes rozmawiam z pracownikami i pytam,  czy nasza praca to akwizycja?, bo nie o takiej pracy była rozmowa podczas mojej rozmowy kwalifikacyjnej. Oczywiście nikt o żadnej akwizycji nie słyszał, ale właśnie zmieniła jej się wizja zdobywania klientów i teraz trzeba pukać do biur. Zaczynają się bunty w dziale, bo nikt na własny koszt nie chce podróżować komunikacją miejską i z „kapcia” chodzić po firmach. AKWIZYTOR Z KAPCIA. Nie wyrażamy zgody na taki rodzaj pracy, więc zaczynają się pierwsze zastraszania o zwolnieniach nas, bo jesteśmy ciency.

Myślę sobie, Boże gdzie ja trafiłam, ostatnie moje stanowiska to generalnie Top Management a tu mam być akwizytorem? Ale ok. dyrektorem się bywa, specjalistą z branży się jest. Dam radę, porozmawiam z nią. Zawsze to robię, rozmawiam z ludźmi, bo z ludźmi trzeba rozmawiać i wyjaśniać wszystkie problemy i niejasności na bieżąco. Przeliczyłam się. W tym wypadku nie da się rozmawiać. Pracownik jest nikim. Nie ma prawa głosu.

Oczywiście dział sprzedaży musi sprzedawać, dzwonić, spotykać się klientami, ale ona nie chciała nas widzieć w biurze, dostawała silnych nerwów jak widziała nas pracujących przy biurkach i rozmawiających z klientami przez telefon. Od razu miałam telefony od niej, o której dział sprzedaży wyjeżdża do klientów. A jak już byłyśmy u klientów to wydzwaniała i pytała kiedy wracamy i kiedy ten czas odpracujemy w biurze. Istny cyrk!

Ludzie odchodzą w tej firmie po tygodniu, po dwóch tygodniach. Tyle wytrzymują, potem pękają psychicznie i idą sobie, bo nie ma możliwości na normalną pracę. Co godzinę sprawdzanie ile już sprzedałyśmy i dlaczego tak mało. Pani Prezes mówi, „ja potrzebuje milionów”, „gdzie te miliony”. Kobitka tak naprawdę nie ma pojęcia o biznesie i jego realnych  stopach zwrotu z inwestycji. Ona w rok chciałaby odzyskać zainwestowane pieniądze. Hmmm, ja tez bym chciała. Tłumaczę jej, że gdyby tak kręciły się biznesy, jak ona to widzi to każdy z nas byłby milionerem. Ale nie szło jej przetłumaczyć.

Nie poddając się pytam się, czy przewidziany jest dla nas jeden samochód na dział, to podzielimy swoją prace i będziemy spotykać się z klientami w terenie. To otrzymałam odpowiedź: O proszę samochodu jej się zachciewa, weź mój, stoi pod firmą” I tak przez cały tydzień chodziła po działach i opowiadała jak to nam się zachciało samochodu służbowego, a co nie macie wykupionych biletów miesięcznych na komunikację miesięczną?

Spadły chęci do pracy, zaczął się stan przygnębienia, że dopiero co rozpoczęłam nową pracę, a już widzę, że nic nie zdziałam, że jestem tylko marionetką w rękach Pani Prezes.

W normalnej moje sytuacji życiowej odeszłabym w drugim miesiącu pracy, bo tyle czasu się nie poddawałam,  ale wcześniej życie mnie trochę doświadczyło wypadkiem samochodowym i problemami finansowymi. Zrobiłam to dla rodziny i dalej walczyłam z tą beznadzieją w firmie.

Poświęciłam się i zostałam, ale było coraz gorzej, ze mną coraz gorzej. Zaczęłam przyjmować tabletki na uspokojenie, żeby przetrwać, żeby mieć siłę wstać z łóżka, bo już nie miałam. Na początku ziołowe lekkie, potem coraz silniejsze.

Były chwile, że byłam jej „torpedą sprzedażową” i chwile kiedy chodziła po działach i gadała, że musi mnie zwolnić bo nic nie sprzedaję. I tak naprzemiennie.

Zaczęłam wątpić w swoje umiejętności, zaczęłam wierzyć, że faktycznie jestem już tak beznadziejna, że można mnie tylko zwolnić. Zwalniała mi pracowników jak chciała i kiedy chciała. Nikt jej się nie podobał. Wszyscy byli beznadziejni. Moje zdanie się nie liczyło. Jak walczyłam o pracowników przed ich zwolnieniem to mówiła, że od podejmowania decyzji, kto będzie tutaj pracował jest ona. I tak w kółko. Siły opadły, bo działy się nienormalne  sytuacje.

Szefowa udowadniała z każdym dniem jak bardzo nienawidzi swoich pracowników, jak ja Wam udowodnię, że nie potraficie zrobić CYFRY, która mnie interesuje. Tematem przewodnim w firmie jest CYFRA, czyli budżet i jego realizacja. Budżet ustalony na poziomie niewykonalnym. Przy tym brak oczywiście narzędzi do wykonania go. I tak codziennie.

Najgorsze były dni przed wypłatą kiedy chodziła naburmuszona, że musi akceptować listy płac i przekazać do księgowości przelewy z wypłatami. Nie omieszkała wszystkim zawsze przypomnieć, że musi co miesiąc nam płacić pieniądze. I tak co miesiąc.

Stałe powtarzające się schematy. Kobieta, która nigdy nie powinna zarządzać firmą ze względu na wstręt do ludzi, na sprawianiu jej przyjemności z poniżania ludzi.

Spadła moja samoocena, życie przestało mnie cieszyć, dzieci nie miały matki, bo wracałam do domu i kładłam się do łóżka odpocząć, odreagować od tego jadu, którym była  przepełniona szefowa. Jej jadł zatruwał firmę i ludzi. Zatruł i mnie.

Ocknęłam się po pół roku, że trzeba się wydostać z tych toksycznych klimatów, bo życie przestało mieć sens, a warto żyć, bo jest dla kogo i trzeba wierzyć, że takich Kobiet managerów nie ma dużo na świecie. Że może być już tylko lepiej.

Jedno zniszczyła u mnie na zawsze – chęć pracy w sprzedaży. Jak słyszę zdanie: „Trzeba robić cyfrę” to mam odruch wymiotny. Chyba przekwalifikuję się na księgową…

Ostatnie lata jednak trochę mnie poważnie doświadczają, ale to chyba z powodu mojej zbyt dużej odwagi życiowej i zawodowej. Podejmuję nowe wyzwania, które może są za dużym obciążeniem dla kobiety, zwłaszcza kobiety, która oprócz życia zawodnego, prowadzi dom, ma kochającego, wpierającego męża i trójkę dzieci. Dzieci wiedzą, że mama szczęśliwa to mama zapracowana i zaangażowana zawodowo…

W historii celowo nie podajemy imienia i nazwiska autorki, nie wymieniamy również nazwy firmy. Sytuacja miała miejsce na przełomie 2017 – 2018 roku. Jest to tylko fragment większej rozmowy. Całość nadaje się na książkę (która powstanie).

Przeczytaj także kolejną historię, Waszą, doświadczenie Mobbingu 2018 – kliknij

A jaka jest twoja historia?! Szanujemy twoją anonimowość: #, napisz, czekamy!  

Jeśli znajdujesz się w podobnej okoliczności, doświadczyłaś mobbingu w miejscu pracy, potrzebujesz wsparcia, rozmowy, odpowiedzi – napisz do nas. Nasz zespół ekspertów z przyjemnością pomoże, odpowie na każde pytanie.

Klub Marka jest kobietą Businesswoman Club – Twoja silna strona kobiecości, przyłącz się, www.mjkorg.janwaski.stronazen.pl // napisz do nas: #

Przeczytaj więcej o nas, w zakładce KLUB
https://www.markajestkobieta.pl/klub-kobiety-na-fali/

Biznesnafali.pl – bo w życiu jak w biznesie, warto być na fali :: nasz medialny partner, biznesowe okno na świat współpracy i wzrastania :: www.biznesnafali.pl

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here