Bóg stworzył mnie z przeciwieństw.
Włożyłam mnóstwo energii oraz czasu w próby naprawy tej boskiej usterki. Latami starałam się nauczyć umiejętności kierowania się w życiu zasadą złotego środka. Bezskutecznie.
Pewnego dnia, kiedy byłam już bardzo zmęczona i zrezygnowana zupełnie nieoczekiwanie spłynęło na mnie zrozumienie pojęcia „harmonia przeciwieństw”. I wreszcie poczułam spokój. Stało się dla mnie jasne, że jeśli tylko dam sobie zgodę na bycie taką jaką jestem to odnajdę siebie. To był proces. Trudny i fascynujący zarazem. Trwa on nadal – nazywa się droga ku samoakceptacji. Jestem zadowolona. Bo mam poczucie, że to jest MOJA droga.
Wyraźnie czuję w sobie dwa bieguny i to w zarówno w sferze upodobań intelektualnych, estetycznych etc. jak i potrzeb emocjonalnych. Życie w takiej amplitudzie bywa trudne i wyczerpujące, zarówno dla mnie jak i momentami dla mojego najbliższego otoczenia, ale potrafi być także ekscytujące i niezwykle twórcze. Ci, którzy mnie naprawdę kochają rozumieją to. Dla tych, którym się wydawało, że mnie kochają okazało się to zbyt trudne i odeszli. Bolało. Czasem nadal boli, ale zdecydowane warto być sobą.
Dlaczego o tym piszę?
Bo dzięki tej drodze znalazłam w sobie siłę. Siła pozwoliła na odwagę. Odwaga uwolniła moją pasję i zaczęłam ją realizować w swoim życiu zawodowym. Zmieniłam zawód. Pracowałam z artystami, organizowałam wystawy, uczestniczyłam w realizacji międzynarodowych festiwali. Teraz, od blisko trzech lat projektuję i wykonuję unikatową biżuterię. Biżuterię, którą kocham od kiedy pamiętam 😉 Dalej poszła lawina: nadzieje i marzenia na przyszłość. Mam plany stawiam sobie cele i stopniowo zaczynam je realizować. Pojawiają się wokół mnie ludzie, którzy mnie inspirują. Inspirują swoją wrażliwością, mądrością, dobrocią. Inspirują i motywują wiarą we mnie doceniając to jaka jestem i wyjątkowość tego co robię . To jest niezwykłe. To jest jak zobowiązanie.
I jeśli mam odpowiedzieć na pytanie co mnie motywuje najbardziej. To powiem bez wahania, że nie „co” tylko „kto”. Człowiek. To czy czasem bywa moim Klientem/Klientką czy nie jest absolutnie drugoplanowe. Największą motywacją jest dla mnie inspiracja wynikająca ze spotkania się z wrażliwością drugiego człowieka.
A co jest tym drugim biegunem, spytacie? Samotność, ucieczka od ludzi. Potrzeba bycia tylko ze sobą, a także obserwowania i podglądania natury. Wsłuchiwanie się w jej rytm, duszę, podziwianie…
Jeśli muszę być w mieście ( tak jest najczęściej) to jest to czas z książką i moimi zwierzakami w mikroskopijnym ogródku przed domem. Komórka wyłączona, komputer zamknięty.
Jeśli mam szczęście – jadę w Tatry lub nad polskie jeziora. Docieram do miejsc najlepiej bez prądu i zasięgu, a przede wszystkim bez internetu. Ja i natura. No, może z minimalną domieszką tylko najbliższych osób, i to tych które rzadko widuję, do których często tęsknię na co dzień 😉
Kominek, świece i najbliższy sklep 6 km dalej. Zamiast lodówki studnia. Wieczorem śpiewają żurawie, a przy porannej kawie witają mnie sarny. Wtedy czuję, że jestem cząstką Wszechświata, że On mnie słyszy i słucha. W takich momentach wszystko staje się dla mnie możliwe.
Na moje szczęście mam takie ostoje.
Co mnie „odwołuje” z biegunów, sprawia, że zmieniam kierunki ? Tęsknota oczywiście! I tak wędruję. Ruch to zdrowie, mawiają.
Poczucie braku połączone z chęcią zmiany. Niezwykła to siła.
Beata Nowacka-Kardzis, Biżuteria Beaty