Czy nie uważacie, że współczesna przysięga małżeńska powinna nabrać nowego brzmienia? Świat zmienił się na tyle, że obietnica bycia razem „póki śmierć nas nie rozdzieli”, choć powinna, nie ma już racji bytu. Takie długofalowe plany u boku jednej osoby, tylko z początku wydają się do spełnienia. Nie zajmę się dziś tematem pokus, które mnożą się każdego dnia i sytuacji sprzyjających rozpadowi związków, ale czymś bardziej przyziemnym. Czymś co jednocześnie paradoksalnie łączy i dzieli związki. Spróbuję dziś oswoić temat wspólnych długów w świetle rozwodu. Moja propozycja nowej formuły przysięgi to „Póki nie spłacimy kredytu”.
Żyjemy szybko, jesteśmy niecierpliwi. Wszystko chcemy mieć tu i teraz. Chcemy żeby nasze życie było komfortowe, chcemy mieć coraz więcej: samochód, dom. I bardzo dobrze, bo należy realizować swoje potrzeby, spełniać marzenia. Życie jest krótkie i nie można zwlekać z planami zbyt długo. Jedną z bardziej cudownych chwil w każdym związku, i to pewnie każdy mi przyzna, jest tworzenie wspólnego miejsca na ziemi. Wybieranie mieszkania czy domu, urządzanie go, dopasowywanie wszystkich szczegółów. Jest to taki czas, kiedy być może po raz pierwszy podejmowane są wspólne decyzje małżonków. Jest to też próba czy jesteśmy zgodni, skłonni do kompromisów, czy lubimy stawiać na swoim. Tak czy owak śmiało można powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju sprawdzian dla związku. Niestety mało kto może sobie pozwolić na realizację tego wszystkiego bez zaciągania długów.
Zaobserwowałam, że wiele kobiet/par pozostają w związku ze względu na kredyt hipoteczny wzięty na nieruchomość, którą zamieszkują. Jest to coś co utrzymuje obecnie związki przed rozpadem. Ktoś pewnie powie, że to dobrze, będzie mniej rozwodów, ale te długi często mocno dzielą małżonków emocjonalnie. Ci ludzie żyją obok siebie i są po prostu szalenie nieszczęśliwi, a co gorsza w takiej atmosferze rosną najczęściej ich dzieci. Konieczność wygospodarowania comiesięcznej raty, staje się czasem większym obciążeniem w domowym budżecie zarówno finansowym jak i psychicznym. W takiej sytuacji w Polsce jest blisko milion osób: 470 tys. kobiet i 483 tys. mężczyzn.
W orzeczeniu o rozwód Sąd może dokonać podziału majątku np. wskazać, któremu z małżonków przydziela dom czy mieszkanie. Ale zajmie się tym wyłącznie jeśli znacząco nie przedłuży to postępowania i stanowisko stron co do tego podziału będzie zgodne. Sąd co do zasady nie odniesie się ani do długów ani do zobowiązań rozwodzących się. Może tylko przyznać mieszkanie czy dom jednej ze stron i może wskazać kto ma spłacać zadłużenie. Trzeba jednak zaznaczyć, że to w żaden sposób nie zmienia sytuacji ex-małżonków w banku. Dla banku są oni nadal dłużnikami solidarnie odpowiadającymi za dług, mimo że nie istnieje już między nimi wspólność majątkowa. Rozwiązaniem, mówiąc w dużym skrócie, jest porozumienie zawarte z bankiem, mające na celu zmianę dłużnika. Przy pozytywnym rozpatrzeniu przez bank nowej sytuacji, sporządzany jest aneks do umowy kredytowej ze zmianą dłużnika i następuje przeniesienie całego zadłużenia na jednego z ex-małżonków.
Sytuacja wygląda nieco gorzej jeśli zadłużenie jest tzw. konsumpcyjne. Tu należy szukać rozwiązań czysto ludzkich i dążyć między sobą do sprawiedliwego podziału tych zobowiązać. Z doświadczenia wiem, że będąc w rozwodzie jest to niestety niemal niemożliwe i zobowiązanie musi spłacać ten, kto je zaciągnął, bez względu na to na co zostały te środki spożytkowane .
Żeby nie kończyć tak pesymistycznie przytoczę żart, który w mojej ocenie pokazuje podejście mężczyzn na potrzeby kobiet, gdzie wymówką może stać się brak środków, a codzienność zabiła spontaniczność i romantyzm:
– Co dasz mi na urodziny, misiu?
– Sex?!
– A jak nie będę chciała?
– To leż bez prezentu!